Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/51

Ta strona została przepisana.

Znaczna część szeptów spowodowana została przez dość niezwykłe zdarzenie: przybycie gości. Adwokat Thatcher zjawił się w towarzystwie jakiegoś chudego staruszka, oraz przystojnego, okazałego mężczyzny w średnim wieku o włosach przyprószonych siwizną, wreszcie okazałej matrony, która była niewątpliwie żoną ostatniego. Pani ta trzymała za rękę dziewczynkę.
Tomek był aż do tej chwili niespokojny: dręczyła go rozterka wewnętrzna i trapiły wyrzuty sumienia. Nie mógł spojrzeć w oczy Amie Lawrence, nie mógł wytrzymać jej rozkochanych spojrzeń. Ale gdy zobaczył nowoprzybyłą, dusza jego zapłonęła odrazu szczęściem. Natychmiast zaczął znowu swoje popisy: szturchał chłopców, targał ich za włosy, wykrzywiał się — słowem, używał wszystkich sposobów, które wydawały mu się odpowiednie, by oczarować dziewczynkę i zdobyć jej uznanie. Jedno tylko ziarnko ziarnko goryczy mieszało się do jego upojenia: wspomnienie haniebnego upokorzenia w ogrodzie tego anioła. Ale gryzący piasek tych wspomnień został szybko spłókany falami szczęścia, które spłynęły na chłopca.
Goście zajęli honorowe miejsca, a pan Walters zaraz po skończeniu mowy przedstawił ich młodzieży. Mężczyzna w średnim wieku okazał się niezwykłą osobistością: był to ni mniej ni więcej, tylko sędzia okręgowy, więc najdostojniejsza istota, którą dzieci kiedykolwiek oglądały. Zastanawiały się, z jakiej on jest ulepiony gliny. Były ciekawe jego głosu, wyobrażając sobie, jak on potrafi krzyczeć; to znowu bały się, że mógł-