Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/108

Ta strona została skorygowana.

Pułkownikowa nic nie mówiąc cichemi łzami płakała.
Tak dojechali do austeryi, gdzie trzeha było, nie bez kompromitacyi przed żydami, jaki taki obiad gotować. Gruchnęło po mieście, iż wojewodzina nawet pułkownikowéj na obiad nie prosiła.
Pociechą w tém upokorzeniu było tylko że znaczna gromada przyjaciół domu a raczéj admiratorów panny Tekli zebrała się do zajezdnego domu, a że między niemi kilku było w Nowogródku mieszkających chwilowo, ci się zaraz o obiad postarali.
Oburzenie przeciwko księżnéj było powszechne, a że szlachcie w to graj gdy na panów znaleść coś może, — głośno się odzywano o prepotencyi Radziwiłłów, którzy już szlachtę za boże stworzenia nie mieli.
Panna Tekla tryumfowała słysząc te głosy, widząc powszechną sympatyę i przekonaną będąc, że może ze swemi partyzantami stanąć bezpiecznie do walki z księżną panią.
Znalazł się dawny wielbiciel, choć dziś żonaty, Sołłohub, przyszedł Łopaciński, nadbiegł jak oszalały rozkochany Iwanowski starszy, gdy młodszy, dworował księżnie.
Pułkownikowa przy pomocy Iwanowskiego nietylko, że się o swój obiad nie potrzebowała frasować, ale mogła wszystkich swych wiernych zaprosić do stołu.
Przyniesiono wina podostatkiem, znalazły się