swego, młodego Ogińskiego, do miłości tak skłonnego iż się na raz we trzech pannach mógł kochać na zabój — przywiózł z sobą do Pacewicz.
Ogiński ledwie zobaczywszy pannę, oszalał. Młodszy i mniéj doświadczony od kuzynka, chciwy amorów, a nie patrzący końca, Starosta w godzinę już szeptał na ucho Sapieże, iż gotów się z nim pojedynkować, jeżeli mu panny nie ustąpi.
Oba młode chłopaki zalecać się zaczęli pułkownikównie wedle ówczesnéj mody i obyczaju młokosów. Miłość za Sasów rzadko przybierała charakter melancholiczny i tragiczny; wzdychano wesoło, śmiano się, dowcipkowano, a postępowanie młodzieży było daleko śmielszem niż dawniéj.
Paniom i panom na wsi zdawało się, iż to była maniera wielkiego świata, i że zbytnia surowość i pruderya trąciła parafiańszczyzną.
Śmiałość paniczów dochodziła czasem granic ostatecznych. Im się mniéj nią obrażano tem więcéj pozwalali sobie.
Jednakże nie z panną Teklą. Ta, choć wesoła i swobodna, choć wiele sobie mówić pozwalała i nie obrażała się lada czém, umiała utrzymać powagę swą i adoratorów na wodzy.
U boku jéj téż była zawsze albo matka, lub pisarzowa i panna Agata. Jedno zmarszczenie brwi pięknéj panny starczyło by zuchwałych pohamować i odepchnąć.
Sapieha z Ogińskim przybywszy jednego dnia, tak się dobrze zabawiali, a starosta tak się rozko-
Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/115
Ta strona została skorygowana.