ny. Po obiedzie przywołano Hörnera, który, gdy tylko trzeźwy był, ochotnie trele wywodząc gości zabawiał.
Pan Jan znowu słuchając muzyki posmutniał.
Marcin, który zarówno na zwiady jak dla zbliżenia się do brata przybył, wpatrując się w niego, nie zupełnie rad był ze stanu w jakim go widział. Smutek dowodził iż na sercu jeszcze pannę miał, choć się jéj wyrzekł. Powrót więc był możliwym...
Pod pozorem jakimś z bawialnéj izby się wykradłszy, Marcin, który na wszystko baczne oko miał, wkradł się do sypialni brata. Tu sznurkując i rozglądając się, przy łóżku w szufladce spotkał się z rękawiczką i zeschłemi kwiatkami, z wielką czcią przechowywanemi. Pokiwał głową.
— Nieuleczony — rzekł — spokoju nie będzie, dopóki panna za mąż nie wyjdzie. Niema na to rady innéj.
Powróciwszy do izby, Marcin się jeszcze chwilę zabawiał z bratem i na bryczkę siadłszy, pod wieczór, nie zatrzymywany wyjechał.
Dumał przez całą drogę posępnie... i dopiero w Nowogródku stanąwszy, jakby mu szczęśliwa jakaś myśl przyszła uspokoił się. — Nazajutrz już znowu na bryczce był i w podróży. A że czy przypadek czy namysł wiódł go około karczmy w Pacewiczach, zajechał do znajomego arendarza; zapytał go wywoławszy, czy książę starosta był
Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/151
Ta strona została skorygowana.