we dworze. Żyd oznajmił iż od dwóch dni go tu niewidziano.
Pan Marcin natychmiast daléj jechać kazał. Wiedział, że Ogiński z Sapiehą, gdy w Pacewiczach nie siedzieli, rezydowali u dawnego Sapieżyńskiego klienta Szumejki, który miał teraz wielką dzierżawę zastawną u Radziwiłłów.
Szumejko, duszą i sercem oddany Sapiehom, spodziewający się od wojewodzica korzystnego frymarku jakiegoś, w domu swym pozwalał młodzieży zabawiać się jak chciała. I on i rodzina jego była paniczom na usługi. W téj głównéj kwaterze, polowanie, pijatyka, strzelanie do celu, zabawki wszelkiego rodzaju, w których dwie panny Szumejkówny, wesołe dziewczęta udział brały — mieniały się nieustannie... Chociaż Sapieha był pochwycony i mógł do matki odjechać, Marcin spodziewał się tu znaleść Ogińskiego, który gdzieindziéj równie wygodnéj głównéj kwatery miéć nie mógł.
Zajechał więc do Szumejki, z którym znał się trochę.
Szlachcic panu bratu zawsze rad. Wybiegł na ganek z włosami rozrzuconemi, gruby i mały gospodarz — wołając na głos, iż go szczęście nadzwyczajne w osobie pana horodniczego nawiedzić raczyło. Podchmielony trochę był i z bryczki prawie na rękach zniósł Iwanowskiego, który postrzegł zaraz, że ma do czynienia z podweselonym, co mu było na rękę.
Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/152
Ta strona została skorygowana.