glądała regestra, i żadna ćwierć mięsa wzięta dla wyżywienia dworu bezpotrzebnie, oka jéj nie uszła.
Marszałek dworni pan Brunak musiał się i z każdéj beczki piwa i z każdéj faski masła tłómaczyć.
Okradano ją pomimo to, i ona sama o tém wiedziała, ale się starała aby jak najmniéj było szkody i zgorszenia.
Z księżną zwykle przybywał dwór dosyć liczny. Mówiliśmy już jak rozmaite funkcye jego były. Chociaż pisywała sama dużo, do tych mnóstwa listów obojętnych, których zadaniem było utrzymać tylko stosunki, przypominać się i t. p. — ledwie starczyło dwóch amanuensów i panna Klecka, także dosyć do pisania pod dyktą wprawna. Księżna na jednych listach kładła najniższą sługę i nazwisko, na innych poufniejsze rzeczy manupropria, do niektórych całkiem nieznaczących, dołączała post scripta, a w nich najczęściéj tkwiło co korespondencyę najważniejszą czyniło. Nie było dnia żeby listów tych kilka nie odprawiono przez poczty i posłańców, a Radziwiłłowie w dobrach swych mieli wszędzie bojarów, którzy z jednych do drugich pilne pisma przewozili.
W czasie pobytu księżnej Wojewodzinéj w Nowogródku, miasteczko zwykle dosyć martwe, znacznie się ożywiało.
Po pożarze r. 1751, który Nowogródek prawie w perzynę obrócił, już się on był w wielkiéj części
Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/72
Ta strona została skorygowana.