da, że nikt nie da za te rupiecie trzech groszy. A jeżeli Żywułtowie z wdową proces wygrają, pono pannie pułkownikównie za cały posag muszle i pióra zostaną.
Słuchając pilnie księżna oczów nie spuszczała z Iwanowskiego, który widząc, że wszyscy z uwagą wielką słowa jego przyjmują, coraz się rozgrzewał.
— Ale na co takiéj pannie posag? — ciągnął z uśmieszkiem — albo to jéj Pan Bóg nie wyposażył jak królewnę.
— Czyż w istocie? — mruknęła księżna.
Wtém Burdziłł sztukamięsę na chwilę porzuciwszy, zawołał głosem niewyraźnym, bo mu coś jeszcze w gardle tkwiło.
— A! już że piękna — to tego i nieprzyjaciel nie odmówi! Piękna jak królowa...
— Znać żeś asindziéj naszéj królowéj Maryi Józefy nigdy nie widział — ozwała się z przekąsem księżna. — Cnotliwa i pobożna pani jest, lecz wdzięk nie zawsze na tronie siada.
Burdziłł skłonił głowę powracając do mięsa, a Iwanowski przejął znowu rozmowę.
— W saméj istocie piękna — rzekł — a umie się swą pięknością posługiwać, bo kto tam wpadł a zobaczył ją, bez kupidynowéj strzały nie wyjechał z Pacewicz. Naszéj szlachcie jeszcze by się nie dziwować — mówił ciągle — ale i Sołłohub i Łopaciński i wojewodzic Sapieha, a dawniéj Massalski, Pociej... wszystko to atentowało.
Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/81
Ta strona została skorygowana.