Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/100

Ta strona została skorygowana.

wania wszystkich wspaniałości jakich Iwanowski życzył sobie.
Zgon pani Borkowskiéj, o którego przyczynie wiedzieli wszyscy — wzbudził żal i zajęcie losem pułkownikównéj, liczne więc sąsiedztwo stawić się przyrzekło.
Trzy zakony: dominikański, franciszkanów i bernardynów obiecały wystąpić, przeor jedną exortę, dwie drugie mieli wygłosić najwymowniejsi kapłani.
Obrzęd więc ten odbył się nadzwyczaj wystawnie i wspaniale, tak że przegranéj sprawy i ruiny Borkowskich wcale na nim znać nie było. Z wielkiem podziwieniem Iwanowskiego, księżna wojewodzina, która sama być nie mogła, ze dworu swojego znaczny kontyngens wyprawiła. Z obywatelstwa niebrakło nikogo.
Na stypie Szczyt, Iwanowski i Osmólski gospodarzyli i chleb żałobny wstydu rodzinie nie zrobił. Księży opłacono sowicie. Między innemi gośćmi stawił się i Leńkiewicz, który do panny Tekli z osobliwą przyszedł kondolencyą.
— Jakkolwiek — rzekł do niéj — masz panna pułkownikówna opiekunów i przyjaciół w tém nieszczęściu swem i na tych jéj nie zbywa; niechaj i mnie wolno będzie ofiarować jéj powolne usługi moje — jeśliby kiedy zaszła potrzeba — bo wierniejszego i więcéj oddanego sobie człowieka nademnie nie znajdziesz pani.
Teklunia podziękowała mu pięknie, Leńkiewicz