Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/106

Ta strona została skorygowana.

koniecznie i chorego widziéć, a bodaj pielęgnować. Pisarzowa przerażona, zaklinała ją na wszystko, aby się tak nie kompromitowała w oczach ludzi, lecz pułkownikównie o nic nie chodziło tylko o tego jedynego, któremu wiarę poprzysięgła. Chciała go widziéć koniecznie.
Z największą w świecie trudnością mogła ją następnego dnia utrzymać pisarzowa, dwóch tylko posłańców wyprawiono, aby się dowiedziéć o chorym.
Drugi z nich wieczorem przywiózł wiadomość, że Iwanowski oprzytomniał, odzyskał pamięć, było mu nieco lepiéj, ale prosił koniecznie by mógł widzieć narzeczoną.
Niepomogły już żadne perswazye, kazano pod noc konie zaprzęgać, i do Wyżynki się wybrała pułkownikówna, przez całą drogę płacząc i najgorsze mając przeczucia.
— Taka jest dola moja — mówiła — straciłam Filipowicza przez moją winę, Pan Bóg mi teraz chce tego odebrać. Nie zostaje mi, tylko do klasztoru wstąpić.
W tych łzach i narzekaniu dojechały do Wyżynki. Chory nieco uspokojony zasnął był, musiała więc panna Tekla czekać aż by się przebudził. — Szreter, który wyszedł z drugiego pokoju skinąwszy na pisarzowę, pocichu jéj szepnął, że już najmniejszéj niema nadziei, że chory pociągnąć może, ale żyć nie będzie.
We dworze smutna panowała cisza, a po twa-