Padalec do pisarzównéj — mimo, że na oczach miał wielką piękność Tekluni, przywiązał się bardzo. Agatka widząc, że go doskonale za nos będzie mogła wodzić — w końcu téż pokochała „basałyka“ bo tak go przezwała żartobliwie — no, i nastąpiły zaręczyny.
Tak tedy, to czego się nikt nigdy nie spodziewał i nieprzewidywał, uboga, niezbyt piękna pisarzówna wyprzedziła na kobierzec tę, która ją zaćmiewała.
Teklunia utrzymując, że wyprawy dla siebie przygotowywanéj nie potrzebuje — część jéj znaczniejszą oddała kuzynce, i obiecała sprawić wesele. Lecz, że żałoba po Iwanowskim trwała, bo jéj zrzucać narzeczona nie chciała, weselisko się musiało odbyć skromnie i w małém kółku. Choć to cudze wesele boleśnie jéj własne — niedoszłe przypominało, choć płakała bardzo panna Tekla, na ten dzień ubrała się biało i poprowadziła jako drużka pannę młodą do ołtarza.
Osób na obiedzie nie było wiele, kilka z rodziny Padalca, z bliższych sąsiadów Pacewicz parę osób, a jako gospodarz funkcyonował Osmólski.
Zachęcał on do wesołości, do kieliszków, ale mimowolnie wzdychał, przypominając sobie lepsze czasy, za życia pułkownika i nawet wdowy po nim... obchodzonych tu Wawrzyńców i Zofie. Jakże się to teraz zmieniło?
Proces przegrany z Żywultem, znaczną część fortuny pochłonął, rozpierzchli się adoratorowie
Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/119
Ta strona została skorygowana.