Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/134

Ta strona została skorygowana.

które rachował. Odgadnąć taktyki jego nawet Leńkiewicz nie mógł — Suseł drżał.
— Coś w tém jest — mówił. — Jakąś ten człek zamaskowaną bateryę gotuje na nas... Ale co? ale jaką?
Nikt nie wiedział. Była to prawdziwa zagadka, która siejąc popłoch, już do pewnego stopnia pożyteczną się stawała. Znając horodniczego zajadłość nie można było uwierzyć aby opuścił ręce, lub zdał się na jakieś niepewne losy. Pozorny spokój jego kazał się domyślać jakiejś groźnéj a dobrze osłonionéj roboty. Powtarzali sobie wszyscy.
— Ciekawa rzecz co to będzie?




Zwykłym trybem otwarto trybunał w Nowogródku, który kubek w kubek do poprzedzającego był podobny. Znaczniejsza nawet część deputatów taż sama była. Zjazd obiecywał być licznym, gdyż kilka spraw wielkiéj doniosłości sądzić miano. Były i ciekawe kryminalne procesa, w których mało nie o gardła chodziło; były i znaczne rozprawy o posiadłości pańskie — a na takich które czci ludziom kosztować mogły — nie zbywało. Powinowaci, rodzina, przyjaciele zbiegali się dla forytowania, instancyonowania lub ciekawości.
Księżna Barbara siedziała już niemal najpierw-