Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/170

Ta strona została skorygowana.

— Co ja widzę! — zawołała. — A, przecież! Niech Bogu będą dzięki. Matki nie ma to ja w jéj imieniu błogosławię...

Gdy się wieść potem rozeszła, że panna Tekla rękę oddaje Leńkiewiczowi, ci nawet co się domyślali, że się na tém skończyć może — dziwowali się.
— Osobliwa rzecz — bo ten Leńkiewicz ani z pierza ni z mięsa... no, i najpiękniejszą bierze, a rozumną i taką co jego i siebie poprowadzić potrafi!
Drudzy powiadali, że pierza wprawdzie deputat nie miał, ale grunt w nim był poczciwy i na to szczęście zasłużył.
Inni znowu nie zazdrościli mu, mówiąc, że taka piękna żona to niepokój wiekuisty.
Wesele jakoś wkrotce zapowiedzianem zostało, bo pisarzowa szczególniéj nagliła, chcąc odjechać do córki.
Horodniczy gdy się dowiedział o tém, że na zapowiedzie dano, mocno się zmartwił. Posłał do Leńkiewicza przyjaciół, prosząc o zgodę. W jaki sposób wziął się do tego deputat, że przyszłą swą nakłonił do zaspokojenia się trzydziestą tysiącami złotych, które Iwanowski zaliczył gotówką — niewiadomo; dość że stanęła komplanacya, panna się wyrzekła zapisu i pokwitowała horodniczego.
Bądź co bądź, ludzie długo mówili jeszcze o lo-