Przez pokój, w którym książe spał, przechodzili wszyscy na palcach, księżna tymczasem, która nie sypiała nigdy po obiedzie, siedziała w kancelaryi i zajmowała się sprawami domowemi.
Między innemi dnia tego była na porządku dziennym wieczerza dla dygnitarzy trybunalskich. Księżna, która więcéj przez chęć okazania swéj potęgi, niż przez jakiś szczególny afekt dla pokornego Żywulta, wszelkiemi sposoby sprawę jego popierała, pragnęła ująć sobie deputatów o których słyszała, że pięknością panny Tekli i pułkownikowéj Borkowskiéj prośbami byli zachwiani.
Wiedziała, że się krzątał i biegał popierając Borkowską pan Jan Iwanowski, że silnie za nią przemawiał Leńkiewicz, że kilku patronów i mecenasów opiniowało, iż Żywult na żaden żywy sposób wygrać nie powinien i nie może.
Uparcie stojąc przy swojem księżna Barbara, miała pomysł genialny. Był naówczas w Wilnie głośny bardzo, poważany i za autoritas w rzeczach prawnych konsyderowany patron Turczynowicz. Słowo jego miało wagę niezmierną, mecenasi inni nie śmieli ani stawać przeciw Turczynowiczowi, ni się jego opinii przeciwić. Chwytany i porywany na wszystkie strony, opłacany sowicie, Radziwiłłów klient dawny, Turczynowicz miał w sprawie Żywulta zjechać osobiście do Nowogródka. Księżna się spodziewała, że uczyni takie wrażenie, iż nikt przeciw Żywultowi nieośmieli się wystąpić.
Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/28
Ta strona została skorygowana.