zotą. Okoliczność zaś niespodziewana struła go dotkliwiéj jeszcze.
Żywult, który oddając swą sprawę w ręce jaśnie oświeconéj protektorki, zaprzysięgał się iż wszelkie koszta wynikające z procesu powróci — raz wygrawszy zaparł się wszystkiego.
Pełnomocnikowi księżnéj oświadczył, iż za łaski jéj do zgonu wdzięcznym być nie przestanie, ale... ale ani grosza płacić nie myśli.
Doniesiono o tém wojewodzinie, która się gniewem uniosła, i kazała mu oświadczyć, że złamanego szeląga nie daruje.
Żywult ręce składając, wzdychając, papląc od rzeczy — ostatatecznie odpowiedział, że proces i tak byłby był wygrał, bo sprawę miał dobrą, a kosztów jakie magnatki fantazya przysporzyła, nie jest wstanie powrócić.
Słowem między nim a wojewodziną nastąpiło zupełne zerwanie. Zapozywać go miano.
Niewdzięczność tego człowieka, którego księżna, jak się wyrażała, uszczęśliwiła, oburzyła ją do najwyższego stopnia. Zakazano mu na oczy się pokazywać. Książę wysłuchawszy opowiadania żony, nazwał go — skurczypałką.
Tymczasem o stanie zdrowia pułkownikowéj wieści przychodziły coraz bardziéj niepokojące. Iwanowski oprócz Szretera, sprowadził drugiego niemca z Nieświeża, ale i ten niewiele obiecywał. Chociaż stan choréj utrudniał bardzo przewiezienie jéj do Pacewicz, gospoda żydowska tak była
Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/74
Ta strona została skorygowana.