Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/113

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VIII.

Zbudziło mnie stukanie do drzwi sypialni, oraz świeży głosik:
— Drogi Arturze, co ci się przyśniło? Jęczysz tak, że za chwilę zbiegną się wszyscy domownicy.
Siadłem na łóżku. Słońce świeciło jasno przez okno. Cóż się tedy stało, co mi groziło, czy zniknięcie tych strasznych zwidów sennych oznaczało tylko odłożenie wyroku śmierci?
— Arturze!
To był jej głos. Przypomniałem sobie wszystko i wyskoczyłem zelektryzowany z łóżka.
— Drogi Arturze!
— Cóż tam?
— Śniadanie, najdroższy. Strasznie zaspałeś. Pstrągi stygną! — powiedziała małżonka moja.
Ubrałem się spiesznie i wszedłem do salonu, gotów stawić czoło zawikłaniom i niebezpieczeństwom, jakie mnie czekały w tym dniu, w postaci mej „oficjalnej żony“. Jako uosobienie ponętnej gosposi siedziała u stołu, zastawionego apetycznem śniadaniem, nalewając