Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/117

Ta strona została przepisana.

— Depeszą! Możesz pan to uczynić bez obawy, nie mając tu „oficjalnej córki“! — zażartowała. — Co do towarzystwa zaś, to jest zgoła niemożliwe odprawić z kwitkiem żonę Konstantego Weleckiego. Jeśli zaś ją przyjmę, muszę przyjąć także innych. Całkiem swobodne zachowanie osłoni nas najlepiej przed podejrzeniem.
— Czyń pani co chcesz! — burknąłem gniewnie. — Siedzę w pułapce i basta!
Potem wtajemniczyłem ją w najdrobniejsze szczegóły odnośnie do córki, oraz podziału majątkowego, z powodu czego przybyłem do Petersburga, jako jej przedstawiciel. Ułatwiało to Helenie odgrywanie roli Mrs. Lenox. Z całym naciskiem zaleciłem, by unikała zapytań co do Ameryki, nie mówiła zbyt wiele o przod­kach swych Vanderbilt-Astor i wogóle twierdziła to tylko, co wie dobrze.
— Drogi Arturze! — szepnęła z chytrym uśmiechem. — Dziękuję ci, że mnie uczysz, bym była, jak ty, mądrą. Ale jest jeszcze pewna sprawa. Czy nie wyda się podejrzanem, że tak szybko opuszczamy Petersburg, zanim widziałeś się z córką i przed załatwieniem jej sprawy?
— Dziś jeszcze pójdę do adwokata i postaram się przeprowadzić sprawę jak najszybciej! — powiedziałem, wstając, by to wykonać.