Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/120

Ta strona została przepisana.

żyłem, że nakładał sporo drogi. Jechał raz prędko, to znów powoli i dopiero rozejrzawszy się bacznie, obrał właściwy kierunek. Wjechaliśmy szybko w przecznicę, oddaloną co naj­mniej dwie mile od urzędu telegraficznego, i stanęli przed małym sklepikiem o dwu oknach wystawowych. Nad drzwiami widniał nic nie mówiący szyld:


Lr Brun. Modes de Paris.

— Proszę przyjechać za dwie godziny! — rozkazała władczyni moja woźnicy, dając mu kilka jeszcze innych zleceń. Potem zasłoniwszy twarz gęstym welonem, wbiegła szybko po stopniach podjazdu gestem nakazując, bym szedł za nią. Wysiadłem i po stwierdzeniu, że nie było w pobliżu nikogo, ktoby nas mógł podglądać, wszedłem do sklepu, a woźnica znikł na zakręcie.
— Potrzebuję sukni na bal hrabiny Ignacjew! — powiedziała Helena zgrabnej Francuzeczce. — Ale musi być gotowa w ciągu trzech dni. Czy podejmuje się pani tego?
— Będzie prędzej jeszcze, jeśli taka wola wielmożnej pani!
Potem Helena szepnęła coś, czego nie zrozumiałem, krawczyni wskazała drzwi boczne,