Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/128

Ta strona została przepisana.

— Tak jest! — zawołał. — Schwytałem jedną, ale nie tę... wielką... o gdyby mi się udało ją ująć! Znaczyłoby to dla mnie tyle co pół tuzina orderów i dozgonne zaufanie władcy mego. Ale ona jest bardzo przebiegła, bystra i godny z niej istotnie przeciwnik barona Friedricha. Obawiam się serjo, że tego nie dokonam nigdy! — gestem komicznej rozpaczy przeczesał palcami włosy, potem zaś powiedział: — Zadługom się zasiedział... au revoir!
Ale w drzwiach obrócił się jeszcze, pytając:
— Czy w drodze z Berlina do Ejdkun nie zauważył pan bardzo pięknej kobiety?
— Kilka nawet.
— Dobrze. Ale pytam o kobietę ciemnowłosą, o brunatnych oczach, która ma w zachowaniu urok przedziwny, czaruje wprost czemś dziecięcem, a posiada rozum dyplomaty.
— Oczywiście! — odrzekłem, a serce mi stanęło.
— Znasz ją pan? Któżto to?
— Znam istotnie! — wykrzyknąłem z męstwem rozpaczy. — To żona moja!
— Pańska żona? O tak... ha, ha! — wydał z siebie coś w rodzaju śmiechu. — Jesteś pan jowjalny i stroisz żarciki nawet w rozmowie z szefem tajnej policji. Wy, Amerykanie nie możecie się obejść bez żarcików.