Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/133

Ta strona została przepisana.

Usłyszałem przynajmniej w przechodzie, jak mówił:
— Ależ ona jest przecież babką... babką, droga Dosiu.
— To prawda, jednak tak uroczą... — szepnęła dziewczyna.
Tymczasem przynoszono raz po raz karty wizytowe licznych krewnych Weleckich i wielu znajomych ks. Palicyn, przedstawionych na dworcu, tak że niebawem salonik nasz napełniły piękne damy i wytworni panowie, a wśród nich Helena poruszała się z urokiem i wdziękiem pozyskującym serca wszystkich. Przybył także sekretarz naszego poselstwa, posłyszawszy o sukcesach rodaczki. Sasza przysiadał się najczęściej do mojej „oficjalnej żony“, zwracając się do niej i wyrażając nie­ustannie uwielbienie w słowach i spojrzeniach, niebaczny na smutne oczy narzeczonej, która zaniedbana siedziała w kątku.
Ja sam trzymałem się Weleckiej i księżny, obmyślając z niemi plan najbardziej celowego wykorzystania naszego krótkiego pobytu w stolicy, i zauważyłem, że Olga nie oponuje już przeciw rychłemu odjazdowi, na widok nadskakiwania żonie mej przez pięknego bratańca.
Ułożyliśmy, że wieczór tegoż dnia będziemy u Weleckich na kolacji, w ścisłem kółku rodzinnem, zaś w dniu balu udamy się wraz