Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/138

Ta strona została przepisana.

wszystkich, zwłaszcza młodych. Paź był przez cały wieczór jej własnym paziem, kadet ku jej czci popisywał się najświetniejszemi for­mami wojskowemi, a mała Zosia cisnęła się do niej, zowiąc, niestety, babcią.
— Nie jest to przecież twoja babcia! — rzekła Olga ze śmiechem.
— Jest babcią mego małego kuzynka, przeto musi być także moją! — wykrzyknęła Zosia. — To moja babcia. Wróżka! Tak zwie ją Sasza... on powiada...
Pocałunkami ją zasypała Helena, która w ten sposób chciała ukryć rumieniec i lekkie zakło­potanie.
Ta dziecięca niedyskrecja zepsuła potrosze nastrój towarzystwa. Ale Sasza śmiał się wesoło, ja zaś podchwyciłem groźne spojrzenie Francuzki, skierowane ku żonie mojej. Olga powiedziała:
— Cicho bądź, moje dziecko, języczek masz zbyt długi na swój wiek.
— To jest prawda! — zawołała dziewczynka. — Wygląda zupełnie jak wróżka.
Wtopiła pełne podziwu oczy w Helenę, która w lekkiej falistej sukni, będącej arcydziełem Wortha, była podobną do wieszczki, a nawet piękniejszą może jeszcze.
— Uważaj, by nie popsuć sukni wróżki! — rzekła Olga ze śmiechem, gdy dziecko przy-