Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/141

Ta strona została przepisana.

podczas których krążyły gęsto puhary, odzyskałem panowanie nad sobą.
Konstanty, siedzący u góry stołu, był wcieleniem gościnności, a Helena, mająca po drugiej stronie Saszę, była w doskonałym humorze. Niebawem zawiązała się lekka, wesoła rozmowa, a pod koniec uczty, opowie­działem kilka dobrze ułożonych anegdot z mego życia żołnierskiego, które wywołały wielką wesołość. Najgłośniej śmiała się Helena, nie mogąc przestać.
— Hm... — zauważył Sasza — kuzynka śmieje się z opowiadań męża, które musiała już chyba sto razy słyszeć.
— Tysiąc razy, drogi kuzynie! — szepnęła wzruszając ramionami.
— O tak! — ozwała się Olga. — Małgosia opowiedziała mi ostatnią z tych dykteryjek dodając, że masz, Lauro, bardzo ponurą minę, ile razy Artur z tem wyjeżdża.
— Tak jest, ale tylko w domu! — odparła Helena z dąsem. — W towarzystwie zachowuję się bardzo uprzejmie wobec anegdot męża. Prawda, drogi Arturze?
Uśmiechnęła się tak szelmowsko, że sam parsknąłem zcicha.
Pani Welecka wstała, damy opuściły jadalnię, a mężczyźni gwarzyli dalej przy winie i cygarach. Niebawem Sasza i Borys przy-