Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/150

Ta strona została przepisana.

— Gotowa pani tedy opuścić Rosję? — spytałem z ulgą niezmierną.
— Tak, gdy tylko wydostaniesz pan paszport nasz.
— Doskonale! — rzekłem odsapnąwszy należycie, słysząc to. — Jutro posunę sprawę córki z adwokatem tak daleko, że wyjazd bę­dzie usprawiedliwiony, zaraz z rana oddam naszą kartę pobytu i poproszę o wystawienie zezwolenia na wyjazd zagranicę, zaś pojutrze wymkniemy się z pułapki.
Ogarnięty nagłą radością, objąłem mą oficjalną żonę, gotów zasypać jej usta bezlikiem pocałunków, ona zaś, ku memu zdziwieniu, rzekła, usuwając się:
— Dość tego, mój kochliwy pułkowniku!
— Dość tego... czego? — bąkałem nie wierząc uszom, chociaż odrazu zrozumiałem, że mnie odpycha. Stała przede mną chłodna i gniewna.
— Proszę mnie nie całować, gdy jesteśmy sam na sam! — rzekła szyderczo. Wargi jej były blade, a policzki pałały. — Na to już zapóźno teraz.
— Zapóźno? Cóż to znaczy?
— Znaczy: Zapóźno! — powtórzyła. — Wczoraj jeszcze zdana byłam na dobrą wolę pańską, gdyż nie dostarczyłam w zupełności tajnego alfabetu i dla sprawy naszej gotowa