Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/16

Ta strona została przepisana.

Piękne rączki wetknęła w zarękawek, błagalne oczy spozierały z pod zgrabnej, małej czapki, a małe nóżki w wysokich, polskich bucikach drepciły niespokojnie.
Zdjąłem kapelusz przed elegancką, nieznaną zjawą, uśmiechnąłem się rozkosznie, niby stu­dent w niedzielę, i odparłem:
— Jestem do usług, łaskawa pani.
Piękna, rodaczka, pomyślałem jednocześnie, chociaż okład z niebieskich lisów u futra, okrywającego powabne ramiona, był luksusem lokalnym, zda się.
— Podaj mi pan, proszę ramię, pospacerujemy trochę, by nie zwracać uwagi! — szepnął uroczy ptaszek przelotny, z lekkiem drżeniem głosu.
Mam nadzieję, że to nie potrwa długo, pomyślałem, nadsłuchając brzękania talerzy, widelców i noży, dolatującego od rosyjskiej granicy. Wyfraczeni kelnerzy biegali żywo, gdyż już pierwsi goście przekroczyli wrota raju epikurejskiego.
— Jestem Amerykanką i jadę do Rosji, by tam spotkać się z mężem, który mnie wyprzedził! — powiedziała. — Ma on paszport dla nas obojga i całkiem niespodzianie zauważyłam, że nie przedostanę się przez granicę. Nie wiem co począć.
Podczas gdy to mówiła, uścisk, którym objęła ramię moje, przenikał mnie, niby prąd elek-