Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/161

Ta strona została przepisana.

lić admonicji, zapewne z powodu kufrów, nieprawdaż?
Za chwilę była u mego boku, pytając:
— Cóż takiego?
— Chodźmy do siebie! — odrzekłem.
Poszła, bez słowa sprzeciwu.
— Proszę obejrzeć rzeczy swoje! — powiedziałem, gdyśmy byli na miejscu. — Mam wrażenie, iż je przetrząsano.
— Tak jest, w czasie nieobecności mojej! — odrzekła, rozejrzawszy się spiesznie.
— Czy nie było tam czegoś, co mogło zdradzić?
— Nic. Nie bój się pan. Jeszcze przed wyjazdem z Paryża kazałam poznaczyć każdą sztukę bielizny. Patrz pan!
Podniosła w górę garść batystów i koronek, co mi napędziło krwi do serca, i przekonałem się ze zdumieniem, że wszędzie widniał inicjał mej rzeczywistej żony L. M. L.
— Nie było papierów?
— Nie! Wszystko, co się odnosi do sprawy, mam w głowie.
— Co za przebiegłość!
— Oczywiście! — odparła spokojnie. — Ale co panu nasunęło myśl rewizji?
Opowiedziawszy spotkanie z Mlle de Launay, dodałem:
— Jak pani widzi, gruchanie z Saszą zrobiło pani drugą nieprzyjaciółkę.