Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/162

Ta strona została przepisana.

— Drugą? — spytała zdziwiona. — A któż jest pierwszą?
— Oczywiście Dosia Palicyn! — odparłem surowym tonem.
— Ona mnie ubóstwia!
— A czyż nie może się stać wrogiem człowiek, z którego nazwiskiem igra pani lekkomyślnie, tak że się musi rumienić.
— O, pan nie czujesz do mnie nienawiści! — rzekła łagodnie, dodając po chwili ze smutkiem: — Myślę, że przebaczysz mi pan to, dowiedziawszy się niedługo o wszystkiem. Biorę na siebie tę szpiegówkę. Ale Sasza i księżna czekają mnie! — rzekłszy to, wybiegła na schody, wołając: — Nie troszcz się, drogi Ar­turze, kufry moje będą gotowe na czas do pociągu południowego.
Odjechała, ja zaś westchnąwszy, udałem się do Konstantego. Otrzymał on już od mego adwokata dokumenty danej sprawy i podpisał je, po krótkiej naradzie ze swoim doradcą prawnym. Po dokonaniu tej formalności, gwa­rzyliśmy swobodnie, przyczem wyrażał żal z powodu tak krótkiej bytności mojej, nie nakłaniając atoli do pozostania. Przeciwnie, zauważyłem, iż odetchnął z ulgą wielką, usłyszawszy, jak rychło zamierzam wywieźć żonę z Petersburga.
Potem przeszliśmy do salonu, gdzie była Olga Welecka, mała Zosia, oraz guwernantka,