której oczy rozbłysły radośnie, gdym wspomniał, że wyjeżdżamy nazajutrz. Przy tej sposobności zawiadomiłem Olgę, że żona doręczy jej przy pożegnaniu adres swej paryskiej krawcowej.
— Paryskiej krawcowej? — zdziwiła się.
— Łaskawa pani pamięta pewnie, że wyraziła życzenie dowiedzenia się tego adresu! — wtrąciła nagle guwernantka, zarumieniona po uszy.
— Ach, rzeczywiście, teraz, gdy przypominasz to, pamiętam... pamiętam...
— Dlatego pozwoliłam sobie prosić o to, imieniem łaskawej pani! — odrzekła Mlle de Launay.
— Panna de Launay była nawet tak dobrą, że przybyła do naszego hotelu! — powiedziałem.
— Eugenja, to dobre dziecko! — rzekła z uznaniem Olga.
— To prawda! — potwierdziła Zosia, chcąc koniecznie wziąć udział w rozmowie. — Jest tu dopiero od dwu tygodni, a pokochała nas wszystkich, nawet tego nicponia Saszę...
— Cicho bądź! — zawołała matka. — Nie wolno ci wyrażać się w ten sposób o kuzynie.
— Któż naplótł dziecku tego rodzaju bredni? — spytał gniewnym tonem ojciec.
Nastało milczenie, ja zaś pożegnałem się, przekonany już zupełnie, że Mlle de Launay przedsięwzięła wizytę w naszem mieszkaniu na własną
Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/163
Ta strona została przepisana.