Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/175

Ta strona została przepisana.

ze śmiechem, iż musi przez dzień jeden jeszcze być uszczęśliwiony obecnością moją. Potem poszedłem do saloniku naszego i przekonałem się, że podejrzenie moje było w zupełności uzasadnione.
Podczas otwierania zatrzasku doszedł mnie odgłos pocałunku. Nie jestem tego dziś pewny i może krzywdzę mą damę, w tej chwili jednak tak mi się wydawało. Wszedłszy, zastałem pięknego Saszę w lśniącym uniformie, oraz Helenę w powabnym negliżu.
— Na miłość boską, nie odjechałeś, Arturze! — wykrzyknęła z przestrachem moja oficjalna żona, zrywając się z kanapy. — Nie odjechałeś!
— Nie! — odparłem lekkim tonem. — Spóźniłem się do pociągu. Ale nie żal mi tego, piękna żoneczko, gdyż będę mógł spędzić z tobą jeszcze jeden dzień.
Rzekłszy to, pocałowałem ją czule, co obojgu sprawiło wyraźną przykrość.
— Świetnie! — zawołał Sasza ze zręcznością, która wywołała zazdrość we mnie, oraz chęć wy­słania go do wszystkich djabłów. — Teraz mo­żemy pójść na bal, drogi Lenox. Nieobecność przedpołudniowa małżonki twej był to podstęp niewinny, ukartowany przeze mnie i księżnę Palicyn, by ci uniemożliwić obrabowanie towarzystwa petersburskiego z kobiety, która będzie dziś wieczór najsłynniejszą pięknością stolicy.