Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/19

Ta strona została przepisana.

Rzuciłem inspektorowi klucze i spojrzałem z wahaniem na piękną suplikantkę.
Cóż z tego wyniknie? Oszołomiony zupełnie, gapiłem się na funkcjonarjusza, który przerzucał mój spartański zasób rzeczy.
Lekki powiew niósł nęcącą woń smakowitego jadełka i wyśmienitej kawy, poprzez strzeżoną pilnie kratę.
— Pani raczy wybaczyć! — rzekłem nieco szorstko i chrypliwie.
Brodaty funkcjonarjusz objął spojrzeniem wielką ilość pakunków damy... Musiałem się zdecydować niezwłocznie.
— Na miłość boską, — błagała, mając w przecudnych oczach wyraz wielkiej trwogi — na miłość boską, nie opuszczaj mnie pan tu beznadziejnie! — a jednocześnie podała mi z całym spokojem klucze, które mechanicznie cisnąłem w wyciągniętą dłoń zgłodniałego funkcjonarjusza. Potem, ogarnięty skruchą, uczyniłem gest zaprzeczenia.
— Nie dopuści pan, sądzę, bym była zmuszona zaniechać podróży, zwłaszcza, że wystarczy milczeć! — szepnęła mi w ucho drżącym głosem, a przedziwnie piękne, ciemne jej oczy, spoglądały żałośliwie i sm utnie. Facilis est descensus Avernii. Czułem, wiedziałem nawet, że ulegnę. Obejrzałem się szybko. Ach, gdybyż tak niespodzianie zjawił się jej mąż