Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/192

Ta strona została przepisana.

w kieszeń fraka, dotknąłem małej paczki. Były to proszki opjumowe... Opjum, nieświadomość...
Gdy Helena straci przytomność będę mógł, jako mąż, pod tym pozorem zabrać ją do domu.
Pobiegłem do bufetu, kazałem dać szklankę szampana i wsypałem w nią niepostrzeżenie trzy proszki, w nadziei, że ta dawka dość szybko podziała na delikatny organizm Heleny. W ciągu minut dziesięciu musi ją to unieszkodliwić. Trzy proszki, było to zbyt wiele może, ponieważ jednak nie dbała o życie, nie robiłem sobie z tego nic.
Potem kazałem przez ostrożność dać sobie także szklankę szampana, drżąc z obawy, że usłyszę złowrogi strzał. Podszedłszy atoli z obu szklankami, odetchnąłem z ulgą. Helena rozgrzana tańcem stała obok Saszy, odpoczywając. Nie było czasu do stracenia, bowiem, pewien niepokój wśród świty zwiastował bliski odjazd monarchy. Podałem jej szklankę. Dyszała ciężko, wargi miała suche od wzburzenia, a gorączka męczeństwa lśniła w jej oczach. Szybko wzięła szklankę i szepnąwszy słowo podzięki, wychyliła chciwie, jak wędrownik pustynny wodę oazy.
Zdziwił ją może trochę smak, gdyż spojrzała na mnie, ja jednak roześmiawszy się zawołałem:
— Za zdrowie twoje, droga żoneczko! Tańczyłaś mazurkę lepiej, niż Rosjanie sami!