Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/193

Ta strona została przepisana.

Rzekłszy to, spełniłem swą niewinną szklankę.
— Jeszcze raz dokoła! — poprosił Sasza i zatańczyli ze świeżą werwą i rozmachem.
Ale za chwilę ruchy Heleny zwolniały. Tańczyła przez sen jakby. Czyniąc wielki wysiłek woli, chciała przezwyciężyć działanie opjum, gdyż car powstał. Moment przedstawienia zbliżył się.
Walcząc z całej mocy szła chwiejnie, uczepiona do ramienia Saszy, który ją wyprowadzał z tanecznego koła, w kierunku cara. Widziałem w jej oczach silną decyzję nie czekania na chwilę, aż zostanie przedstawiona.
Żywo pospieszyłem za nimi, szepcąc gwardziście:
— Żonie mojej zrobiło się słabo. Wyprowadzę ją.
Obwisła za chwilę w ramionach moich, zaraz jednak zerwała się błyskawicznie, uczyniła ja­kieś sześć kroków przez tłum ku carowi, jednocześnie sięgając ręką w kieszeń ukrytą w panier.
Ale uprzedzając ją, objąłem silnym uściskiem przegub jej ręki.
Broniła się, rzucając mi spojrzenie rozpaczne, pełne wyrzutu z powodu utraconej na zawsze sposobności. Za moment jęknęła głucho, opjum spełniło swe przeznaczenie, spętało jej wolę i pa­dła śpiąca w me ramiona, o dwadzieścia zaledwo stóp od despoty, którego chciała zamordować.