Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/205

Ta strona została przepisana.

szem sercem wróciłem do hotelu. Przechodząc obok biura, napotkałem barona Friedricha, który wykrzyknął przyjaźnie:
— Właśnie dowiadywałem się, drogi pułkowniku, o stan zdrowia żony pańskiej i rad jestem, że zaszło znaczne polepszenie, chociaż jeszcze nie może jechać.
— Nie! — odrzekłem. — Wyjedziemy jutro dopiero!
— Wprost do Paryża? — podkreślił żar­tobliwie nazwę miasta, co mnie przeraziło wielce.
— Cóżby to mogło znaczyć? — pytałem sam siebie, idąc po schodach, ale zaraz przypisałem to nerwom moim.
Rzuciwszy się na sofę, otwarłem oczy do­piero późno popołudniu. Przepysznie! Sen dodał mi sił nowych i pozwolił zabić ośm go­dzin czekania.
Jakże się miała pacjentka moja? Zapukałem i wszedłem na ciche wezwanie.
— Mam właśnie zamiar zamówić jedzenie, moja droga — rzekłem — i dobrzeby było gdybyś mi zechciała dotrzymać towarzystwa.
Potrząsnęła smutnie głową.
— Proszę się namyślić! — wykrzyknąłem z objawami troskliwości, która mi nie była zgoła w głowie. — Biedny, oficjalny mężulek jest tak bardzo opuszczony!