Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/207

Ta strona została przepisana.

— Dobrze, droga moja. Możesz rozmawiać z kuzynem przez minut dziesięć, ale nie dłużej. Sam Sasza widzi chyba, że nie masz dość sił na dłużej.
Potem zagłębiłem się pozornie w czytanie dziennika.
Nie mogłem zrozumieć o czem mówili, gdyż gwardzista przysunął blisko swe krzesło do fotela chorej. Ale rozmowa ta musiała im się wydawać wielce interesującą, gdyż kiedy spojrzawszy na zegarek, powiedziałem: — Czas minął! — dostrzegłem chęć buntu w oczach damy, a wściekłość w spojrzeniu oficera.
— Jako mąż twój i lekarz, muszę przytem obstawać! — rzekłem łagodnie, czując wyższość swoją.
Sasza nie mógł mi wziąć za złe troskliwości o żonę, a Helena musiała to znosić, nie chcąc się zdradzić. Wstawszy tedy spokojnie, odprowadziłem ją przemocą do sypialni mimo próśb i dąsów, oraz gniewu Saszy, mówiąc czule:
— Jutro, gdy sił nabierzesz, droga moja, będziesz mogła dłużej gwarzyć z kuzynkiem.
Potem zamknąłem drzwi, stając twarzą w twarz z rywalem, który gryzł wąsy z pasji.
— Cóż za tyran z ciebie, pułkowniku! — powiedział.
— I ty byłbyś tyranem, kochany majorze, mając tak piękną żoneczkę! — odrzekłem.