Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/208

Ta strona została przepisana.

Potem zadzwoniłem o herbatę i zakąski dla mojej chorej, która, zda się, zamierzała pójść do łóżka.
Sasza był zmuszony odejść, ja zaś pomyślałem, że dobrze jest być czasem choćby oficjalnym małżonkiem. Gdy przyniesiono kawę, zaniosłem sam tacę pupilce mojej, która wyczerpana krótką rozmową siedziała rozparta na sofie. Na widok jedzenia potrząsnęła głową.
— Musi pani jeść — nalegałem — chcąc nabrać do jutrzejszej podróży sił...
— Których mnie pozbawił pański, szkaradny napój! — wykrzyknęła tonem oburzenia, spozierając gniewnie.
— Uczyniłem to, by ratować życie.
— By ratować... jego... życie, — wybuchnęła — jego życie, które miałam w ręku i mogłam w jednej chwili zniweczyć, uwalniając od tyrana Rosję, mszcząc gnębionych i prześladowanych.
— Droga Heleno, — zauważyłem swobodnie — mówisz, jak Polka, lub Żydówka!
— Jestem jednem i drugiem! — zawołała, ku memu zdziwieniu.
— Co?
— Tak! — powtórzyła. — Polką po ojcu, Żydówką po matce.
Potem rzekła nieco spokojniejszym tonem: