Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/224

Ta strona została przepisana.

a spojrzenie jej padło na adres, rzuciła mi od ust całusa. — Tak, tak, żoneczka jest niegrzeczna! Ten Sasza, to naprawdę djabeł wcielony! — powiedziawszy to, zrobiła grymas taki, że zebrała mnie ochota skręcić jej kark.
Czyż miałem przeczytać list, trzymany w ręku? Tak! Wszakże Helena powiedziała, że od jego treści zawisło bezpieczeństwo moje. Przy świetle kinkietu otworzyłem list, ale treść jego nie pouczyła mnie niczego. Było tam tylko... Jutro o siódmej wieczór...
W drodze powrotnej wręczyłem Helenie kartkę, ona zaś rzuciwszy na nią okiem, odetchnęła z ulgą, szepcąc zresztą tylko:
— Bardzo dobrze!
U progu naszego mieszkania, rzekła głośno:
— Myślę, mój drogi Arturze, że nie będziesz dziś miłym towarzyszem. Jedź tedy lepiej do Jacht-Klubu i powiedz Borysowi, że przyjmujemy zaproszenie jego. Wesołej zabawy!
— A pani? — szepnąłem, widząc, że się chce pozbyć mnie.
— Im mniej pan wiesz o tem co czynię, tem lepiej dla bezpieczeństwa pańskiego! — odrzekła cicho.
W klubie, uszczęśliwiłem Borysa pomyślną wiadomością i ułożyliśmy, iż oboje przyjedziemy do Kronsztadu poranną łodzią parową.