Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/230

Ta strona została przepisana.

chodził niecierpliwie tam i zpowrotem, czekając wyniku.
Gdy zapadły za mną drzwi kajuty, podszedłem, szepcąc Helenie do ucha:
— Proszę natychmiast wstać, wdziać trze­wik i opuścić ze mną okręt!
— Nie mogę, nie mogę! Arturze, jesteś barbarzyńcą i głupcem! Czy nie widzisz, że nam to ocali życie.
— Dla nas byłoby to życiem, a dla niego pozbawieniem rangi i deportacją na Sybir.
— No i cóż? Wszakże to Moskal! Instynkt samozachowawczy! Boże wielki, nie zechcesz pan chyba niweczyć ostatniej możliwości oca­lenia! Wspomnij żonę swoją. Nie zobaczysz, jej pan już, jeśli nie dopomożesz do ucieczki!
— Nie, nie kuś mnie pani! — jęknąłem.
— Wspomnij także miłość moją, gdyż w takim razie pokocham cię! — krzyknęła, wybuchając płaczem. — Nie mam odwagi zostać! Dowiedziałam się jaka mnie czeka kara. Nie mogę zostać! Boję się! Jest to coś tak strasz­nego, że wysłowić trudno! Na miłość boską, ulituj się pan! — załamywała ręce, zdjęta trwogą śmiertelną.
— Proszę wstać — rozkazałem surowo — i wdziać trzewik, inaczej powiem wszystko Borysowi, a on spełni swój obowiązek!