Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/238

Ta strona została przepisana.

— Przepraszam na chwilę! — rzekł baron — potem zaś zawołał: — Proszę!
Wszedł podurzędnik i zameldował, że radca cesarski, Konstanty Welecki chce pomówić z baronem i to nawet w sprawie tego pana, do­dał spojrzawszy na mnie.
— Dobrze! Wprowadź go!
Za chwilę wszedł mój szlachetny krewniak rosyjski żywym krokiem i zanim baron Friedrich zdołał wypowiedzieć słowo, rzekł:
— Biedny pułkowniku, wiem z jakiego powodu jesteś tutaj. Wiadomo mi, w jakie nieszczęście wepchnął cię jeden z członków rodziny naszej. Wypieram się go i przeklinam z powodu zhańbienia prawa gościnności.
— O kim pan mówisz? — spytał żywo baron Friedrich.
— O bratańcu moim, Saszy który pohańbił honor mężczyzny i rodziny przez porwanie żony mego krewnego i gościa! — stary szlachcic ocierał łzy wzburzenia i bólu, podczas gdy ja i baron Friedrich patrzyliśmy nań z wielkiem zdziwieniem. — Mój drogi, — podjął znowu Konstanty — prosiłem cię, byś zamieszkał z żoną u mnie. Czyż nie domyśliłeś się, że chcę schronić pod tarczę domu mego żonę twoją, uwalniając ją od grzecznostek, intryg i sztuczek tego nicponia, dla którego niema żadnych świętości, ni pokrewieństwa, ni praw gościa.