— Drogi panie radco! — przerwał mu baron Friedrich. — Cóż to za dziwy opowiadasz nam pan?
— Opowiadam pełną prawdę! Dziś rano przekonałem się, że bratanek mój Sasza Welecki uciekł wczoraj wieczór z Rosji z żoną tego oto pana, mego krewniaka i gościa.
— Niepodobiństwo! — zawołał baron Friedrich, wybuchając szkaradnym śmiechem. Zawtórowałem szefowi policji, spostrzegając jednocześnie, że pobladł na chwilę. Potem powiedział: — Od dwudziestu czterech godzin nasadziłem na nią szpiegówkę, której ujść nie mogła. Dama, o której pan radca mówi, że uciekła z bratańcem pańskim, zjawi się tu za pięć minut i omyłka zostanie stwierdzoną.
Podczas, gdy mówił jeszcze, otwarto drzwi, baron pobladły, chwycił kurczowo brzeg biurka, my zaś z Konstantynem wydaliśmy bezwiednie okrzyk zdumienia, bowiem stała przed nami nie urocza Helena, ale skrępowana i zakneblowana, smukła Francuska Mlle. Eugenja de Launay. Oczy jej rzucały błyskawice, a gdyby mogła mówić, wybuchnęłaby napewno wściekłością i gniewem.
— Kogóż to mamy przed sobą? — rzucił Konstanty.
— Natychmiast wyjąć knebel! — rozkazał baron Friedrich, dodając żywo, choć grzecznie:
Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/239
Ta strona została przepisana.