Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/240

Ta strona została przepisana.

— Poproszę, by pan radca był łaskaw oddalić się na chwilę.
Chciałem wyjść z krewniakiem, ale tłusta dłoń barona spoczęła na mem ramieniu.
— Pan tu zostaniesz! — szepnął. — Pan jesteś mój!
Serce mi bić przestało, chociaż byłem żywo zainteresowany rozmową, jaka miała nastąpić.
Odzyskawszy mowę, chciała guwernantka opowiadać, ale baron przerwał:
— Cicho! Odpowiadaj pani na pytania moje... ani słowa pozatem! Gdzie jest osoba, która przybyła tu za paszportem tego oto pana, jako żona jego?
— Uciekła.
— Uciekła? Boże wielki! Kiedy i dokąd?
— Wczoraj nocą z Saszą Weleckim.
— O której godzinie?
— O siódmej.
— Dokąd?
— Tego nie wiem.
— Czekajże pani! W czasie tak krótkim nie mogła ujść poza nasz rejon, to niemożliwe! — załamał ręce. — A gdyby jednak zdołała uciec! — Potem zawołał: — Telegrafista niech tu stanie zaraz! Prędko! Ujść nie mogła. Ejdkuny? Odległość zbyt wielka. Kronsztad strzeżony. Jedno jest tylko miejsce, którędy mogła opuścić Rosję, to znaczy Wyborg! — zadzwo-