Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/253

Ta strona została przepisana.

— Jakto? Wszakże porwałeś pan tę damę, mimo, że uważałeś ją pan za moją żonę? Gdzież honor?
— Ach! Drogi pułkowniku! Z kobietami to rzecz inna. Każdy jest w tych razach najbliższy samemu sobie.
— Czegóż pan chcesz właściwie?
— Straciłem w Monte Carlo ostatniego rubla. Pożycz mi pan, proszę, dwieście pięćdziesiąt dolarów, bym mógł wyjechać do Ameryki, tej przystani nieszczęśliwych! Tam poradzę sobie, posiadając młodość, siłę, zręczność i opinję człowieka honoru.
W interesie spokoju domowego uznałem za wskazane, odciąć temu człowiekowi honoru wszelką sposobność wyjawienia mej Laurze niemiłych rzeczy, tedy powiedziałem:
— Dobrze! Spotkamy się jutro tutaj i przyniosę panu pieniądze.
Uczyniłem to, on wyjechał do Ameryki i zostawszy podobno przedsiębiorczym dyrektorem zespołu operowego, zabawiał się z primadonnami swemi równie lekkomyślnie, jak z pięknościami Petersburga.
Wróciłem do żony i usiadłem obok niej, rad wielce, że zaabsorbowana muzyką, oraz podziwianiem pięknej damy w loży przeciwległej nie zadała pytania. Zaraz potem podała mi lornetkę swoją, mówiąc: