Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/36

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ III.

Zwabiony naszym śmiechem, wszedł pułkownik, zapukawszy przedtem grzecznie, w chwili, gdy pociąg ruszał już.
Spojrzałem w okno ponad ramiona pięknej kobiety, ale widok, jakim mnie powitała Rosja, nie był wcale ponętny. Przez rosyjską część miasta granicznego sunęliśmy po drodze wytkniętej niecierpliwym palcem wielkiego autokraty Mikołaja. Zwolna zmieniał się charakter krajobrazu. Rosyjskie zaniedbanie zajęło miejsce niemieckiego dostatku. Niskie, faliste wzgórza, ponure laski brzozowe, samotne jeziora, napoły zamarzłe kałuże i zarosłe sitowiem bagniska tworzyły razem obraz smutny. Co chwila przelatywaliśmy koło małych wiosek, złożonych z jakichś może dwudziestu brudnych chat z okrąglaków, obok których biegało nędzne, chude bydło po zamarzłych polach. Ordynarni chłopi w brudnych skórach owczych i butach jałowiczych gapili się na pędzący coraz to dalej pociąg.
Pułkownik i Helena gwarzyli raźno, ja zaś odwróciwszy oczy od odstręczającego widoku,