sobie stan rzeczy, wycisnąłem gorący pocałunek na jej ustach, które, zda się, drgnęły pod mojemi wąsami. Zarumieniła się, a rumieniec ten nabrał jeszcze głębszego odcienia, gdy księżna rzekła coś po rosyjsku do siostrzenicy, na co ta ostatnia odpowiedziała cichym śmiechem.
Przeszedłem do drugiego przedziału i zapadłem, oszołomiony pocałunkiem, który mi palił jeszcze wargi, w głębokie rozmarzenie, z którego mnie zbudziło nagle pytanie, wyrażone dobrze po angielsku, jednakże akcentem napoły niemieckim, napoły rosyjskim:
— Pan, zda się, Amerykanin?
Słowa te wyrzekł mój nowy towarzysz podróży, pucołowaty, niski człowieczek o teutońskich rysach twarzy, małych, tatarskich, przenikliwych oczkach, francuskiej bródce i barbarzyńskim wprost zaroście.
Był ubrany dobrze, choć niepozornie i mimo jakichś lat czterdziestu pięciu, czy pięćdziesięciu miał wygląd starszego znacznie, skutkiem niebieskawych okularów podróżnych, przysłaniających mu oczy.
Główną jego cechą był głos miękki, melodyjny, przymilny.
Odpowiedziałem uprzejmie na pytanie, dodając z właściwą rodakom moim skromnością, że jako oficer służyłem w armji Stanów Zjednoczonych i innych jeszcze wojskach.
Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/61
Ta strona została przepisana.