Wysoki przeszło sześć stóp, miał oczy ogniste, ciemne, kędzierzawe włosy, wojskowo podczesane wąsy, a zachowanie pełne powabu i żywości czyniły go zapewne wielce niebezpiecznym dla kobiet.
Gdy zamieniono wstępne powitanie, rzekł Borys tonem usprawiedliwienia:
— Obawiam się, że wizyta nasza będzie państwu nie na rękę. Drogi pułkowniku, jesteś, widzę, trochę zdenerwowany.
— Boże drogi! — mruknąłem do siebie. — Ładna sprawa, jeśli zachowanie zdradza mnie!
— A szanowna kuzynka, — dodał — pewnie zanadto zmęczona, by nas przyjąć? Sprawi ci to, Saszo, podobne, jak mnie, rozczarowanie! — zakończył z uśmiechem, zwrócony do brata.
— Jakże można dawać imię zdrobniałe takiemu olbrzymowi? — spytałem, mierząc muskularną postać spojrzeniem.
— Tak go najchętniej zowią damy! — zauważył Borys.
— Tak jest! — odparł gwardzista. — Nieprzyjaciele zowią mnie Aleksandrem, zaś przyjaciele Saszą, a mam nadzieję zaliczyć do tych ostatnich kochanego pułkownika.
— Ja także zapisuję się do przyjaciół! — powiedziała wchodząc Helena, którą doleciały te wyrazy.
Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/97
Ta strona została przepisana.