Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/99

Ta strona została przepisana.

Żal mi niezmiernie, że już dwie godziny temu mogłem widzieć drogą kuzynkę, gdyby nie służba.
— Czyżbyś pan naprawdę przybył na powitanie? — zawołała. — Jakże to pięknie z pańskiej strony.
— Może także miał zamiar powitać narzeczoną swą, Dosię Palicyn! — wtrącił Borys, którego brat ukarał złośliwem spojrzeniem za to niemiłe przypomnienie. Zaraz jednak wlepił oczy z czułą namiętnością w Helenę, która zdawała się odpowiadać na to.
Wcale niezadowolony oczkowaniem, paplaniną i krewniaczą poufałością pięknego gwardzisty z moją oficjalną żoną, zacząłem interwenjować, ale mimo wszelkich wysiłków nawiązania rozmowy ogólnej utworzyły się, wbrew mej woli, dwie grupy. Po jednej stronie stołu ja z Borysem, a po drugiej paplała Helena z Saszą, który się do niej przysiadł na kanapie.
Nie wiem o czem mówili, ale zauważyłem, że zacząwszy zrazu żarcikami i śmieszkami, zapadli niedługo w rozmowę bardzo poufną, szeptem wiedzioną. Ramiona Heleny drgały raz po raz, on zaś rzucał jej spojrzenia, jak są­dził, nieodporne zgoła.
Musiałem patrzeć z oburzeniem, jak moja świeża oblubienica kokietuje na potęgę. Podczas tego słuchałem, o ile na to pozwalały