Ta strona została uwierzytelniona.
Amal:
- Nie, naprawdę mleczarzu, nigdy, nigdy nie byłem w twojej wsi. Ale skoro lekarz pozwoli mi wyjść, zaprowadzisz mnie do niej. Dobrze?
Mleczarz:
- Owszem, pokażę ci ją.
Amal:
- I nauczysz mnie, jak się w głos mleko zachwala, na barkach ciężar dźwiga?
Mleczarz:
- Ty miałbyś mleko sprzedawać? Ależ chłopcze! Zostaniesz przecie uczonym! Będziesz czytać książki!
Amal:
- Nigdy nie będę uczonym. Chcę pełne konwie nosić ze wsi u stóp starego drzewa Banian[1] przy drodze czerwonej i przed każdą chatą, jak Ty śpiewać piosenkę. O, jak pięknie nucisz: „Kwaśne mleko, kwaśne mleko, świeże kwaśne mleko“. Naucz mnie tej melodji.
Mleczarz:
- Melodji? Co za pomysł!
Amal:
- Naucz mnie! Słucham jej tak chętnie! Nie mogę ci powiedzieć, co czuję, gdy dochodzi mnie twe wołanie z poza skrętu drogi. Skoro śpiew twój biegnie wzdłuż tej alei staje mi się słodko i dziwnie. Jak wtedy, gdym usłyszał straszny krzyk kani w górze, pod niebem.
Mleczarz:
- Drogie dziecię, chcesz może trochę kwaśnego mleka? Weź, proszę.
Amal:
- Ależ ja niemam pieniędzy!