Strona:Rabindranath Tagore-Poczta.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.
Amal:
Wspaniale! Kiedy go dostanę? Skąd wiesz, że król pośle mi list?
Strażnik:
A poco stawiałby pocztę naprzeciwko twego okna? A naco kazałby złotej chorągwi powiewać?
Amal:
Kto przyniesie mi pismo królewskie?
Strażnik:
Posłaniec. Król ma ich wielu na swoje rozkazy. Noszą na piersiach złote, krągłe tabliczki. Musiałeś nieraz widzieć, jak śpieszą.
Amal:
Czemu? Dokąd?
Strażnik:
Przebiegają kraj cały, wzdłuż i wszerz, od drzwi do drzwi.
Amal:
Gdy będę duży, zostanę posłańcem królewskim.
Strażnik:
Hahaha! Posłańcem, naprawdę! Czy słońce świeci, czy deszcz pada, biednym, bogatym, z domu w dom zanosić listy — ho! to trudna rzecz!
Amal:
Ty też pracujesz i wędrujesz bez ustanku. W dzień, gdy gorąco i cicho, gong twój krzyczy: dong, dong, dong! A w nocy, gdy się budzę, jest już ciemno, nawet lampa się nie świeci, wtem słyszę: gong twój tak jak muszka brzęczy: dong, dong, dong!