Strona:Rabindranath Tagore-Poczta.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
Amal:
Wujaszku, czy mleczarz przechodził tędy?
Madhav:
Sądzisz może, że siedzi w domu i rozmyśla nad wyspą papuzią? Nad podróżami fakira? Był tutaj, owszem. Przyniósł nawet dzbanek kwaśnego mleka dla Ciebie i kazał ci powiedzieć, że jest bardzo zajęty. Sprawia wesele swojej siostrzenicy. Poszedł stąd do Kalimpary po muzykantów.
Amal:
To dziwne. Mówił mi zawsze: Tylko tobie dam ją za żonę.
Ojczulek:
Nie martw się. Wybrniemy jakoś z tego kłopotu.
Amal:
Obiecywał, że będzie moją miłą narzeczoną, z perłowymi kulczykami w uszach, ubraną w prześliczne, czerwone sari. Rankiem, doić będzie białemi dłońmi porykującą, czarną krowę. W nowym garnku glinianym poda mi mleko do picia, świeże, gęstą pianą pokryte. Wieczorem zaś, przyniesie lampę na umówione miejsce. W stajni usiądzie przy mnie i zacznie opowiadać bajkę o Czampie i jego sześciu braciach.
Ojczulek:
Zachwycająco! Nawet mnie starego byś skusił. A ty, ożenisz się z pewnością. Siostrzenica mleczarza ma przecie młodsze rodzeństwo.
Madhav:
Świat się kończy! Już nie mogę! —
(Wychodzi).