Strona:Rabindranath Tagore-Poczta.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
Amal:
Fakirze, myślałeś, że śpię? Nie spałem. Słyszę wszystko. Nawet głosy, które są bardzo daleko. Matka i ojciec siedzą przy mnie. Wzrok ich przemawia tak słodko.
(Wchodzi Madhav).
Wójt:
Patrzcie jak twarz Madhava promienieje! Nie dziwota! Zawarł przyjaźń z Miłościwym Panem naszym. Hę?
Madhav:
Wójcie drogi, zaprzestańcie żartów. Ziarnkiem piasku jestem u królewskich stóp. Kornym waszym sługą.
Wójt:
Dziecko twe oczekuje przecie listu od króla.
Madhav:
Czyżby osoba tak mądra zważała na słowa małego chłopczyka? Toż to dziecko jeszcze, nierozumne, głupie!
Wójt:
Przeciwnie, przeciwnie. Mądrzejsze odemnie. Godna twa rodzina, Madhavie, już od dawna zasłużyła na wyróżnienie. Dlatego też kazał król wystawić pocztę naprzeciw twego domu. Hahaha. Smarkaczu słuchaj! Przyszedł list od króla!
Amal
(podnosząc się szybko):
Naprawdę?