Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/128

Ta strona została przepisana.
130
R. TAGORE: SĀDHANĀ

w umysłach naszych wątpliwość i szukamy rozwiązania jej w Jednem. Akiedy wkońcu wykryjemy związek miedzy obojgiem i widzimy już, że w istocie stanowią jedno, wówczas czujemy, iżeśmy doszli do prawdy. I wówczas wygłaszamy ów najdziwniejszy z paradoksów, że Jedno ma wiele postaci, że pozór jest przeciwieństwem prawdy, a jednak nierozdzielnie z nią skojarzony.
Rzecz ciekawa, są ludzie, którzy tracą owo poczucie tajemniczości, leżące u podstaw wszelkiej rozkoszy, z chwilą kiedy w różnolitości przyrody odkryją jednolitość prawa. Jakgdyby ciążenie nie było więcej tajemniczą zagadką, niż upadek jabłka, jakgdyby ewolucja od jednego szczebla bytu ku drugiemu nie była czemś, co wiece] jeszcze urąga objaśnieniu, niż następstwo aktów stworzenia. Kłopot w tem, że często bardzo przystajemy przy takiem prawie, jakby to ono było ostatecznym celem naszych poszukiwań, aż przystanąwszy postrzegamy, że się z niem nawet nie zaczyna wyzwolenie ducha naszego. Zadowala ono tylko nasz umysł, lecz nie przemawia do całego jestestwa naszego, a przeto zagłusza w nas zmysł nieskończoności.