Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/166

Ta strona została przepisana.
168
R. TAGORE: SĀDHANĀ

nigdzie nie istnieć. Nauka jej zawsze głosiła rozwój świata, nigdy nie zakończony. Metafizyka jej zaczęła teraz głosić rozwój samego Boga. Nie chcą uznać, że on jest; chcieliby, żeby i on się stawał.
Nie umieją uprzytomnić sobie, że nieskończoność, chociaż zawsze większa, niż wszelkie granice wykreślne, jest przecie zupełną całością; że z jednej strony Brahma się rozwija, z drugiej jest doskonałością; że w jednej postaci jest istotną treścią, w drugiej zjawiskiem — obojgiem równocześnie, jak pieśń i czynność śpiewania. Lecz oni jakby zamykali oczy na świadomość śpiewaka i powiadali, że odbywa się tylko śpiew, że niema pieśni. Niewątpliwie, bezpośrednio postrzegamy tylko śpiew, nigdy zaś pieśni, jako całości; ale czyż przez cały czas trwania śpiewu nie wiemy, że pieśń jest w całości w duszy śpiewaka?
Właśnie ten nacisk kładziony na czynienie, stawanie się, jest przyczyną tego upojenia się potęgą, jakie dostrzegamy na Zachodzie. Wydaje się, jakby ci ludzie postanowili sobie wszystko zrabować i wszystko siłą zagrabić. Radziby uparcie być zawsze podmiotem, nigdy przedmiotem czynności — radziby móc nie