Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/208

Ta strona została przepisana.
210
R. TAGORE: SĀDHANĀ

nas wiodą te wysiłki. Byliśmy przeto, co się tyczy lekcyj naszych, w położeniu pesymisty, który oblicza różnorodną działalność, jaką świat wre bez wytchnienia, ale nie może dostrzec nieskończonego spoczynku doskonałości, skąd działalność ta co chwila czerpie równowagę w bezwzględnej odpowiedniości i harmonji. Zatapiając się w takiem oglądaniu bytu, wyzbywamy się wszelkiej radości, bowiem tracimy z oczu prawdę. Widzimy poruszenia tancerza i wyobrażamy sobie, że kieruje niemi nieubłagana tyranja przypadku, głusi na wieczną muzykę, która na każdym z tych ruchów wyciska znamię nieuniknionej swobody i piękna. Rozwój tych ruchów wciąż się składa na ową muzykę doskonałości, jednoczy je z nią i na każdym kroku poświęca tej melodji różnolite kształty, tworzone bez przerwy.
I to jest prawdą naszej duszy, to jej radością, że wciąż musi wrastać w Brahmę. że wszystkie jej ruchy winny się urabiać według tej ostatecznej idei, a wszystko co tworzy, składać winna w ofierze najwyższemu duchowi doskonałości.
Jest w Upaniszadach uderzające zdanie: Nie mniemam bym go znał dobrze,